środa, 22 grudnia 2010

Włosy i fobie

Pielęgnacja własnych włosów dla większości ludzi jest przyjemnością. Na szczęście tylko niewiele osób odczuwa partykularne fobie o złożonej dynamice psychologicznej. Trichofobia - strach przed owłosieniem i tomofobia (strach przed cięciem, szczególnie chirurgicznym) są uznanymi fobiami pośród wielu istniejących w świecie. Istnieje też szczególny niepokój w czasie obcinania włosów. W Stanach Zjednoczonych nazywa się tonsurephobia
Wszyscy widzieliśmy dzieci płaczące na widok nożyczek. Strach przed obcinaniem włosów może więc być zdefiniowany jako nierozwiązany strach infantylny? Jaki jest psychologiczny mechanizm u dorosłych powodujący taką reakcję? Tak, jak i wszystkie zagadnienia psychologiczne jest to bardzo złożony argument.

Czym jest strach przed obcięciem włosów?
Ten typ fobii jest szczególną formą szerokiego problemu, który zaczyna się od strachu przed igłami, lęku przed dentystą aż do strachu przed lataniem. Według National Institute of Mental Health ponad 6,3 mln dorosłych Amerykanów cierpi na jakąś formę fobii . Bardziej podatne są kobiety. Fobia nie da się porównać ze znanym strachem. Fobia to strach przed przedmiotem, sytuacją, tak nadmierny, aż staje się obsesją zdolną do spowodowania niekontrolowanego niepokoju. W celu diagnozy fobii lekarze i psycholodzy odwołują się do zaburzeń osobowości zawierających symptomy i diagnozy wszystkich chorób umysłowych uznanych przez American Psichiatric Association. Objawy fobii to:
1. Intensywny i nasilający się strach przed przedmiotem lub określoną sytuacją.
2. Przerwanie normalnych czynności domowych, szkolnych, w pracy i w stosunkach międzyludzkich z powodu odczuwanego niepokoju.
3. Natychmiastowe pojawianie się niepokoju przed danym przedmiotem. Ten strach może przeobrazić się w wielu przypadkach w ataki paniki.

Czym jest spowodowany strach przed obcinaniem włosów?
Trudno jest wyjaśnić tę fobię. Cierpiący na nią często doświadcza niepokojących sytuacji z powodu długości włosów. W niektórych przypadkach chodzi o strach związany z pierwszą wizytą u fryzjera z okresu dzieciństwa. Zwykle dzieci bezproblemowo przekraczają ten etap, ale czasem doświadczenie może zostać nierozwiązane i na nowo objawiać się z wieloletnim opóźnieniem. Z tego powodu ważne jest, by rodzice sprawili, aby pierwsze obcięcie włosów było miłym i relaksującym wydarzeniem.
Strach przed obcinaniem włosów może być sygnałem większych problemów. Jeśli zaburzenie jest związane ze strachem przed oceną ze strony społeczeństwa prawdopodobnie jest, że jednostka cierpi na zaburzenia spowodowane fobiami społecznymi. W tych przypadkach powinno się zwrócić się do specjalisty w celu odpowiedniego leczenia, aby uniknąć pogorszenia w stosunkach i innych aspektów interpersonalnego życia.

Jak wyeliminować fobię przed obcinaniem włosów?

Istnieje wiele skutecznych sposobów na wyeliminowanie tego rodzaju fobii związanej z obcinaniem włosów. Jeden z najważniejszych polega na zastosowaniu zachowawczej i kognitywnej terapii. Część kognitywna tej terapii próbuje zmienić sposób w który osoba myśli o przedmiocie swego lęku. W specyficznym przypadku lekarz pomoże zmienić myślenie w stosunku do czynności obcinania włosów i zobaczenie go w pozytywnym świetle.

Celem tej terapii jest zmiana reakcji jednostki wobec przedmiotu lęku często przechodząc poprzez stopniowy proces oswajania się z tymi lękami. W tym przypadku lekarz może zacząć od zasugerowania pacjentowi lektury tematycznych czasopism. Następnie można poprosić osobę by poruszała instrumenty do obcinania włosów. Wreszcie może zaprosić pacjenta by spędził trochę czasu w salonie fryzjerskim i obserwował inne osoby, którym obcina się włosy. Końcowy krok jest realizacją obcięcia włosów temu pacjenta. Zatem fakt udania się do fryzjera, symbol bezmyślności dla wielu, dla innych nabiera charakteru prawdziwego wyzwania. Reasumując, wszystkie fobie naszych czasów mogą być przezwyciężone i zmniejszone. A jeśli nauczymy się je zwyciężać możemy stać się wolni, pewni, pełni szacunku i wiary w siebie.

piątek, 17 września 2010

Albo zostaniesz filozofem albo...wariatem

W życiu trzeba być trochę filozofem. Myśleć, rozważać i wysuwać wnioski.Tak, jak to robił Sokrates czy Platon. Wcześniej, czy później przychodzi refleksja. I wszyscy po trosze stajemy się filozofami.Zdaje się, że zdolność do głębokiego myślenia charakteryzuje tylko dorosłych i osób u schyłku życia. Młodzi mają w sobie zbyt dużo entuzjazmu. Młodość to ruch, działanie,brawura, intensywne emocje.
Są sytuacje, kiedy nie możemy się z nimi zgodzić.Zaskakuje nas czyjaś nagła śmierć, choroba, jakaś niezasłużona krzywda. Powstaje w nas bunt. Czasem prowadzi to do rozpaczy,a nawet depresji. I jeśli nie zastosujemy odpowiedniej filozofii możemy łatwo zwariować. Poddać się wyniszczającej apatii. Dlatego zadawanie sobie pytań i próba odpowiedzi na nie jest najlepszą drogą, by poradzić sobie z trudami egzystencji. I co najważniejsze: odnajdywanie najmniejszego przebłysku optymizmu w choćby najgorszej sytuacji. Ta filozofia pomaga żyć i zaakceptować to, czego nie możemy zmienić. W innym przypadku możemy zwariować. Dosłownie i w przenośni.

czwartek, 16 września 2010

Autopromocja w sieci

W realnym świecie nasz produkt/usługa znajduje się w określonym fizycznym miejscu. Może to być sklep, centrum handlowe, biuro. Mamy własny brand i logo. Jesteśmy zarejestrowani w książce telefonicznej. Pozwala to na łatwe nas odnalezienie przez osoby zainteresowane.
W wirtualnej rzeczywistości takim miejscem, w którym możemy prezentować siebie i nasz produkt jest blog, podcast, strona internetowa, radio internetowe czy telewizja internetowa. Możliwości jest dużo. Do nas należy wybór. Blog stał się bardzo popularny. Jest łatwy do prowadzenia i ze względu na jego częstą aktualizację pozwala na lepsze pozycjonowanie w wyszukiwarkach. Nowe wpisy w blogu zachęcają użytkowników do częstszego odwiedzania i lepszego zapoznania się z naszym produktem. W ten sposób możemy skuteczniej edukować potencjalnych klientów. Dla tych, co lubią słuchać można polecić podcast. Pozwala on na przyjemne wysłuchanie informacji. Niedawno wkroczyły do Internetu radio i telewizja. Stają się coraz modniejsze. Jest to atrakcyjna metoda promocji produktu czy usługi.

środa, 15 września 2010

Kiedy uszy nie służą tylko do słuchania

To prawda, że człowiek chce się wyróżnić z tłumu. Wybić się z tej masy podobnych do siebie.Przecież każdy ma swoje własne "ja". Wszyscy na swój sposób jesteśmy unikalni.
Wczoraj w kolejce do kasy stał przede mną pewien mężczyzna. Wysoki, czarne spodnie, czarna podkoszulka.Niby nic szczególnego, ale...w pewnym momencie mój wzrok utkwił na jego uszach. Uwagę przykuły mi kolczyki w kształcie koła. Miały kolor ciała i na pierwszy rzut oka wydawały się być przedłużeniem uszu. Wpatrując się w te uszyska zauważyłam też wytatuowaną rękę. Spojrzałam na spodnie i buty. Gdy tak ślizgało się po nim moje zaciekawione spojrzenie do głowy napłynęły mi refleksyjne myśli. Czasem trzeba tak niewiele, by cię zapamiętano.Możesz stać się sławnym w jednej chwili. A nawet nabyć Musimy się jakoś odznaczyć. Bo Pesele i tak mamy podobne. A więc niech żyje kreatywność.Wtedy świat stanie się ciekawszy.

wtorek, 14 września 2010

Jesień niczym wiedźma

Lato minęło bezpowrotnie.A już wielkimi krokami zbliża się jesień. Dziś od rana pada deszcz i wieje wiatr. Huczy jak w starym piecu. Nie wiem dlaczego, ale przed oczami widzę przechodzącą wiedźmę. Tak, ta stara, skrzywiona, szczerbata. Z chustką na głowie i miotłą w ręku. Złowieszczo się śmieje i krzyczy: "Teraz ci pokażę! Będziesz się trzęsła z zimna!". A ja,cóż mogę zrobić? Jeśli zapatrzę się w nią, to przystanie i będzie nadal drwiła. Zignoruję ją. Niech wie, że nie jest mi straszna. A bo co, mam się niby bać tych zębów czy miotły?! O nie! Widzisz... poleciała sobie dalej. U mnie nie zagrzeje miejsca.Jak sobie pozwolisz na to, to cię zrujnuje. No bo i co z tego, że wieje i pada? "Dziś brzydka pogoda" -mówią smutnie ludzie. Ale czy pogoda w ogóle może być brzydka? Jest taka jaka jest, jaka musi być. Na to nie mamy wpływu. Prawdziwa pogoda jest w nas. I tu mamy szerokie pole do działania. Wewnątrz może być lato lub słotna jesień.To od nas zależy. Dam wam radę: "Jeśli któregoś ranka zauważycie wiedźmę- przepędźcie ją". Intruzi nie są potrzebni.

sobota, 11 września 2010

Niedowaga a stan duszy

Jednym z najczęściej używanych słów jest “stres”. Nie trzeba nikomu wyjaśniać co ono oznacza. Znamy je od wczesnych lat naszego życia. Towarzyszy nam nieustannie i nie opuszcza. Współczesne życie charakteryzuje się dużym poziomem stresu. Szkoła, praca, związki z ludźmi, problemy materialne. Niestety, jesteśmy nim obciążeni i nie da się go uniknąć. Sztuką jest walczyć z nim i łagodzić skutki jego działania.
Często bywa, że stres jest podłożem wielu chorób cywilizacyjnych. Udowodniono, że osoba cierpiąca na stany niepokoju i depresji traci apetyt. Zanik apetytu ma swoje korzenie w psychice. Osoba cierpiąca na bezsenność, lęki i obniżenie nastroju automatycznie odrzuca jedzenie. Spożywanie posiłku jest dla niej nieprzyjemnością i stanowi pewnego rodzaju wysiłek. Wiadomo, że niechęć do przyjmowania posiłków świadczy ma podłoże psychiczne a nie fizyczne. Bywają osoby hipochondryczne, które doszukują się chorób. Często odrzucają pewne potrawy w przeświadczeniu, że szkodzą i przyczyniają się do rozwoju chorób. Programują swój umysł odpowiednimi komunikatami. Podświadomość jest na nie nastawiona. To ona nie pozwala im jeść wszystkiego. Jest to przypadek anoreksji.. Młode dziewczyny, źle czujące się w swoim ciele tracą apetyt, bo tak im każe wewnętrzny głos. Aby „zaprzyjaźnić się” z pożywieniem osoby napięte i zestresowane powinny przede wszystkim starać się wyeliminować lub odreagować stres. Powinny więc zadbać o higienę życia psychicznego i relaks.. Wskazane jest słuchanie muzyki, taniec, spotkanie z przyjaciółmi, wyjazd na wycieczkę. Każdy ma swoje preferencje. W jednym z austriackich hoteli organizują weekendy w SPA z udziałem psychologa. Konsultacja psychologiczna jest wliczona w koszt pobytu w tej placówce. Z pewnością obniżenie poziomu napicia i niepokoju stopniowo przywróci apetyt. Należy przywrócić równowagę pomiędzy umysłem a ciałem. Ciało i psyche muszą żyć w zgodzie. A wtedy apetyt powróci na pewno. A wraz z nim przybędzie parę kilogramów.

czwartek, 13 maja 2010

Nikt jeszcze nie wygrał wojny nago

Ostatnio napisałam ebooka "Nikt jeszcze nie wygrał wojny nago".
Został on opublikowany na www.ekademia.pl
Mówi o znaczeniu wyglądu w naszym życiu, stylu, właściwym zachowaniu się.
Czy wiedziałaś, że noszenie czerni rano w słoneczne dni jest nieeleganckie?
Czy masz świadomość, że dbanie o wygląd nie jest oznaką próżności?

Zapraszam do lektury.

czwartek, 22 kwietnia 2010

Ukrzyżowany przez los



Chciał być lekarzem. Chirurgiem. Od dziecka marzył by leczyć innych. Był zręcznym, żywym chłopakiem. Wspinał się na drzewa i ciągał dziewczynki za warkocze. W nauce celował. Pilny i zdolny. Nauka przychodziła mu bez problemu. Rodzice byli zadowoleni z syna. W ukryciu marzyli, aby wyrósł na dobrego i wykształconego człowieka. Mama była skromną robotnicą, ojciec również. Skromnie się żyło. Mieszkanie zawilgocone, a na nowe nie było pieniędzy.

Byłem bardzo żywym chłopcem i ciekawym świata. Wszystko mnie interesowało. Chciałem uczyć się wszystkiego jak leci, bez zwracania uwagi na to, czy mi się przyda, czy nie.

Dorastał pomimo skromnych warunków i stawał się coraz bardziej samodzielny. Pewnego dnia po skończonej lekcji wychowania fizycznego poczuł się nie najlepiej. Wydawało mu się, że traci równowagę.

Epizod powtórzył się wielokrotnie. Cóż było robić? Poszliśmy z mamą do lekarza - powiada Alek.

Lekarz powiedział to, czego nie chcieli słyszeć: “Istnieje podejrzenie o stwardnienie rozsiane”. Tamtego dnia płakaliśmy z mamą. Ona cierpiała podwójnie. I odtąd zaczęły się wizyty u różnych medyków. Mama Alka jest “złotą kobietą”o wielkim sercu. Jej cierpliwość jest ogromna. Poświęciła się całkowicie dla syna.

Ileż to czasu spędziłam w kolejkach, by kupić podstawowe produkty do jedzenia, by dostać leki. Mój mąż nie ma takiej cierpliwości i zaraz się złości. Zwala wszystko na życie, na rząd, na polityków - mówi niska kobiecina z pooraną zmarszczkami twarzą.

Życie Alka upływa między szpitalem a domem. Bywają okresy, gdy nie mówi ani rusza się. Jest sparaliżowany. Wtedy jego matka czuwa nad nim i daje mu do jedzenia łyżeczką, jak małemu dziecku. A ma już ponad czterdzieści lat. Między nimi jest silna więź.Nierozerwalna.

Ona ma anielską cierpliwość i ufa Bogu, wierzy że kiedyś mój stan polepszy się. Czytam książki medyczne i wiem, że będzie coraz gorzej. Niestety, stwardnienie rozsiane jest ciężką, przewlekłą chorobą i kończy się śmiercią - mówi Alek.

Przyjaźnił się kiedyś z kobietą. Trwało to parę lat. Miała córkę, Natalkę. Los chciał, że dziewczynka w wieku 12 lat utonęła w jeziorze. Od tego zdarzenia Alek zmienił się.

Zacząłem szukać sensu życia. Byłem niewierzący. Chodziłem do księży z dręczącymi mnie pytaniami. Chodziłem do baptystów, ewangelistów, Wszyscy mówili, że trzeba wierzyć w Boga i przekonywali mnie do swojej rełigii – mówi.

Przez długi czas interesował się religią, aż zaczął gorliwie wierzyć w Boga. Podarowano mu Biblię. Zaczął ją czytać regularnie.

Po przeczytaniu fragmentu Pisma św. rozważałem myśli, które Bóg mi chciał przekazać. Każdego dnia co innego mi mówił. Często prosił mnie o cierpliwość. Kazał mieć nadzieję i nie przejmować się – mówi Alek.

Pewnego dnia przyjaciółka zawiodła. Znalazła sobie zamożnego lotnika. Odeszła od niego. No bo i kto chce być z kaleką?

Znaliśmy się dziewięć lat. Odeszła, bo miał pieniądze. A ze mną co miałaby? Jakie życie? Musiałaby opiekować się jak małym dzieckiem- mówi ze smutkiem.

Alek ma chwiejny chód. Używa laski. Ale ludzie egocentrycznie myślą o sobie. W autobusie nie chcą ustępować miejsca. Każdy jak wejdzie przepycha się, jakby miało dla niego zabraknąć miejsca.

Sami egoiści jeżdżą, pchają się, popychają, nie patrzą, że mam laskę. Powariowali. Dziś nikt nie ma szacunku dla niepełnosprawnych. Są tylko zakałą, no nie?

Zdarzają się też i dobrzy ludzie. którzy potrafią się wczuć w dramat innych ludzi. Poznał kiedyś dziewczynę, która przesyłała mu z daleka leki i nawet żywność. Robiła to ze szczerością i empatią. Ta przyjaźń trwa do dzisiaj. Cudownie przyjaźnić się z kimś dwadzieścia lat. Czas nie zniszczył uczucia. To dodaje mu sił w jego szarej codzienności.

Mama zmarła sześć lat temu na raka płuc. Z tatą płakaliśmy długo. To była cudowna kobieta. Tata miał nawet depresję. Ale cóż było robić? Niestety, trzeba nadal jakoś żyć - ze smutkiem w głosie mówi mężczyzna.

Alek niesie swój krzyż już trzydzieści lat. Można rzec: całe życie. Jest on ciężki, bardzo ciężki, czasem wydaje się, że nie da się unieść dłużej. Wtedy pada na kolana i prosi Boga. O siłę. Bóg go wysłuchuje. Następnego dnia znów staje się silny.

Tylko dzięki Chrystusowi odzyskałem moc. Bez niej nie wyobrażam sobie życia. On sprawia, że dni są jasne. pomimo fizycznego cierpienia – uśmiecha się.

Ukrzyżowany przez los ma w sobie dużo ciepła i chętnie dzieli się z innymi. Stara się pomóc zrozumieć życie tym, którym wiatr nie wieje w oczy. Ma wielką misję do spełnienia. “Kto wierzy, niech słucha”.

sobota, 13 marca 2010

Jak odbieramy osoby z poczuciem humoru

Osoby z poczuciem humoru są wszędzie mile widziane. Są to tak zwane dusze towarzystwa. Jakakolwiek impreza bez obecności ludzi potrafiących żartować staje się nudna. Człowiek obdarzony poczuciem humoru potrafi wprowadzić w dobry nastrój wszystkich i sprawić, by czuli się lepiej i na luzie. Śmiejąc się i żartując stwarza wokół siebie dobrą atmosferę. Taka osoba szybko zdobywa sympatię otoczenia. Osobie uśmiechającej się szybciej dajemy kredyt zaufania. W Anglii przeprowadzono badania, które miały stwierdzić wpływ uśmiechu barmanki na klienta. Kobiety, które przyjmowały klienta z szerokim uśmiechem automatycznie w ich oczach były wyobrażane jako atrakcyjniejsze. Zatem uśmiech jest czynnikiem sprzyjającym w stosunkach damsko-męskich. Nikt nie chce przebywać w obecności ponuraków i ciągle narzekających na wszystko. Jakby odruchowo tych, którzy pomogą nam czuć się dobrze i rozładują nasze napięcia poprzez żart czy śmiech. Osoby żartujące są postrzegane jako inteligentne i odnoszące sukcesy w życiu.

piątek, 12 marca 2010

Psychologia Zapachu

Psychologia zapachu opiera się w części na sugestywnej mocy, którą posiadają tylko zapachy natury. Poprzez tysiące lat zakodowały się one w głębi naszej psyche. Kadzidła, aromaty, żywice od zawsze towarzyszyły obrzędom religijnym, przyprawy aromatyczne - naszemu pożywieniu, balsamy i napary - leczyły nas.

Psychologia zapachu zależy w pierwszej kolejności od zmysłu powonienia, to znaczy od efektu, który zapach wywołuje działając na system nerwowy i na ludzką psyche, uaktywniając system endokrenny w sposób stały i przewidywalny, tak jak to zostało przedstawione przez uczonych w dziedzinie psychoaromaterapii.

Niektóre prawdziwe aromaty są archetypami języka powonienia i przemawiają do naszej podświadomości w sposób dość elokwentny i bardziej przekonujący niż niejedna rozmowa. Są to aromaty drzew, żywic, zapachy zwierząt, przypraw, kwiatów, cytrusów.

Efekt psychologii zapachu

Od zawsze poeci i filozofowie spekulowali na temat emocjonalnych reakcji wywoływanych przez wonie, ale od niedawna dostępne są badania naukowe na ten temat. Grupa Warwick (Kirk Smith,Van Tolles i Dodd, 1983) przedstawiła poprzez ważny eksperyment możliwość ustabilizowania się trwałego skojarzenia pomiędzy zapachem a stanem duszy, który może być przywoływany w innym czasie podczas percepcji tego samego zapachu. Stan duszy w danym wypadku był negatywny, wprowadzony jako reakcja na stres, ale w tym samym czasie badany sugerował wprowadzenie stanu pozytywnego relaksu według tej metody. W obu przypadkach uwarunkowanie zachodziło na poziomie podświadomości w tym sensie, że obiekty podległe doświadczeniu ignorowały bycie wystawionymi na działanie zapachu.


Faktem jest, że każdy z nas był nieświadomie uwarunkowany już od dzieciństwa określonym zapachem, który należy do naszej kultury zapachowej i jest możliwe, aby poprzez scenografie zapachowe kierować stanem duszy publiczności, używając właśnie tych zapachów.


Łatwo jest na przykład przewidzieć, że zapachy przywołujące wakacje będą miały efekt odstresowujący, a te - które przypominają dom i rodzinę - będą dawały pewność siebie. Możliwe jest przewidzenie efektów wywoływanych przez dużą ilość zapachów, które należą do wspólnego bagażu kultury zapachowej określonej publiczności.


Funkcjonowanie pamięci zapachu jest takie, że pierwsze wspomniane zapachy dotyczące dzieciństwa są silniejsze i mają większą zdolność pobudzania przyjemnych emocji. W efekcie pamięć zapachów nigdy nie zniknie, a jej siła zależy od ważności sytuacji, w której był odbierany zapach w procesie poznawania osób. Najstarsze są pamięci zapachów, które rozbudzają najgłębsze emocje.


Zasady psychologii zapachu

Istnieje prawdziwy alfabet zapachów, który pozwala poznać język komunikacji zapachowej, a efekt psychologii zapachu zależy przede wszystkim od efektu działania woni na system nerwowy i pamięć. Nie ma wątpliwości, że efekt psychologiczny zapachu zależy w dużej mierze od kontekstu, w którym zapach zostaje użyty. Na przykład zapach używany przez ukochaną kobietę będzie miał silny ładunek seksualny. Ten sam zapach we własnej filiżance kawy może spowodować nieprzyjemne odczucie.


Dlatego zapachy są wybierane w pierwszej kolejności w funkcji spektaklu i sytuacji. Wybór scenografii zapachowej zależeć będzie od typu publiczności i jej oczekiwań. Perfumowanie koncertu rockowego zapachami niebiańskimi i relaksującymi byłoby błędem. Publiczności rockowej spodobają się zapachy agresywne, kontestujące i tonizujące, takie jak patchouli,cytryna, mięta i inne zapachy preferowane przez młodych.


Intensywność zapachu jest bardzo ważna i błędem jest użycie nadmiernej jego dozy. Często przyjemność zapachu zmienia się w swojej intensywności. Koncert zapachów winien zacząć się od woni rozcieńczonych, by potem przybierać na intensywności.

poniedziałek, 8 marca 2010

ACH, TEN CENNY CZAS

Często bezmyślnie tracimy czas nie zdając sobie z tego wcale sprawy. Każdy z nas ma tą samą ilość czasu. Doba liczy 24 godziny. Jednak mała ilość ludzi potrafi szanować. Większość trwoni czas. Należy inwestować w czas. Powinien on być zaplanowany, zagospodarowany. Odpowiedni terminarz w formie papierowej może tu być pomocny. Należy zapisywać w nim to, co mamy do zrobienia następnego dnia. Realizacja zadań pozwala na lepsze samopoczucie i poczucie kontroli nad naszym życiem. Satysfakcja z wykonanych zadań daje nam radość. W planowaniu czasu należy zdać sobie sprawę z własnych priorytetów. Nad nimi należy skoncentrować się i nie rozdrabniać się na kawałki. Dobrym zwyczajem jest zawsze wieczorem zapisanie sobie kilka zadań do zrobienia następnego dnia. Zaraz po przebudzeniu się spoglądamy na kartkę papieru i realizujemy nasz plan. Wykonane zadanie skreślamy. Taka prosta czynność wyrabia w nas dyscyplinę. Przez kilka tygodni powinnyśmy się zmuszać, potem będzie to dla nas automatyczne, ponieważ wykształcą się nawyki.

wtorek, 2 marca 2010

RUDZIELEC - chłopiec do bicia




Szybko przyszedł na świat. Urodził się w domu. Pierworodny syn, spadkobierca rodzinnego majątku. Spełniło się marzenie ojca. Zapanowała radość.Taka jak wszędzie, gdy pojawi się nowy człowiek. Niemowlę było ruchliwe: wierzgało nóżkami i kręciło główką. Mijały dni. Brzdąc rósł zdrowo i nie chorował. Reagował już uśmiechem na bliskich. Był ciekawy wszystkiego. Patrzył często na coś lub na kogoś z otwartą buzią. Rodzice cieszyli się z jedynaka i patrzyli na niego jak na obrazek. Kiedy pewnego dnia zauważyli, że ich malec ma włosy koloru płomieni, wpadli w rozpacz. Na wsi ludzie nie lubią takich. Nie tolerują innych od siebie. Jak tylko zaczął chodzić, dzieciaki z sąsiedztwa spostrzegły jego czerwoną główkę.

-Czerwonogłowiec! Czerwonogłowiec! Łap nas! - krzyczały.

Józio (bo tak miał na imię) ganiał dziecięcą ferajnę. Rzucał w nią nawet kamieniami. Podobne sceny powtarzały się częściej. Zapomniano o pięknym imieniu, jakie nadano chłopcu przy chrzcie. Zwali go: Rudy. Wszystkich drażniła jego odmienność.Jeden rudy wśród tylu białych, czarnych i siwych. Czuł że nie jest akceptowany pśrodowisko. Intuicyjnie wyczuwał też niepokój rodziców, którzy chcieli mieć inne dziecko.
Kiedy zaczął uczęszczać do szkoły, podwoiły się problemy. Chłopak miał słabą pamięć, nie potrafił nawet odwzorować literki i przesylabizować słowa. Badania psychologiczne stwierdziły niedorozwój umysłowy. Repetowałł pierwszą klasę. Nauczyciele łudzili się, że będzie lepiej. Matka nie chciała go oddać do szkoły specjalnej.

Mój syn nie jest taki głupi, to nauczyciele zawzięli się na niego – powtarzała z uporem.

Józio był bardzo żywotny. Na przerwach wszczynał bójki. Zawsze szukał słabszych. Łapał dzieciaki za szyję i próbował je dusić. Dyżurujący nauczyciele wciąż interweniowali. A do nich też miał wrogi stosunek.Wyczuwał ich pogardliwe spojrzenia, wyzywanie do tablicy i kpiny wobec całej klasy. Powszechny śmiech budziła wełniana czapka szczelnie ukrywająca włosy. Złośliwcy zrywali ją z głowy, aby ujrzeć co się pod nią kryje. Rudy bronił się i wykrzykiwał niencenzurouwalne słowa. Czasami nawet płakał z tego powodu. Nie chciał chodzić do szkoły. To było jego piekło. Małoooo kto wiedział, cierpi. Uznawano go często za winnego.Stawiano na środku korytarza na apelu i wtedy padały słowa krytyki. Stojąc obok dyrektorki czuł się bohaterem.Wszyscy patrzyli na niego i czekali na karę dla Józia.

Nie skończył nawet podstawówki, ani szkoły specjalnej. Nie nauczył się żadnego zawodu. Pomagał rodzicom w gospodarstwie. Miał niezłą tężyznę fizyczną. Ludzie najmowali go do różnych prac polowych. A po skończonej robocie była wódka i kpiny.

Rudy! Zdejm czapkę, bo się spalisz!

Rudy, ja ci znajdą dobrą babę, bo już czas się żenić!

Upijali go, a potem wesoło rechocząc słuchali jego intymnych zwierzeń.Był takim chłopcem do bicia...

Kiedy zmarła Józiowi matka, nawet nie płakał na pogrzebie.Był jakiś obojętny, otępiały i skryty. Patrzył gdzieś przed siebie, gdy trumnę z ciałem wrzucano do dołu, tak jakby nic nie czuł.

Po śmierci rodzicielki dom zrobił się pusty i mroczny. Nie było komu ugotować i posprzątać. I tego uśmiechu - jak chleba powszedniego - zabrakło. Tuż pod sufitem w rogach pająki zrobiły sobie sieci. Nazlatywałooo się mnóstwo much...

Któregoś dnia wieczorną ciszę przerwał krzyk.

Ludzie !!! Ludzie!!! Pali się!!!!

Wszyscy wybiegli ze swych domów z rozkołatanymi sercami. Najpierw spojrzeli na własne zabudowania, a potem wypadli na drogę. Płonęła stodoła rodziców Józia. Rozszalały się płomienie.W tłumie stał też Rudy i śmiał się histerycznie. Szybko zorientowano się, kto jest winowajcą. Umieszczono go potem w Szpitalu Psychiatrycznym w Łukowie. Ludzie jeszcze długo rozmawiali o pożarze i o tym, który podpalił.Nazywają go wariatem.Mówią, że stracił rozum, że szatan go opętał.Boją się, że spali całą wieś tak jak obiecał.Chcą go ukarać.Ktoś z tłumu krzyczał, by go wrzucić w ogień, bo przercież wszystkich spali.

Tu w szpitalu Józio czuje się kimś. Chodzi zamaszyście i udaje ważnego.N a nagłowie nie ma już czapki. Szuka kontaktu z innymi.Ma też własne pragnienia, marzenia, radości i kłopoty, ale komu ma się zwierzyć.Ojciec już nie żyje.Nie ma do kogo.Chyba przyjdzie mu zostać w szpitalu, albo zajmie się nim jakiś ośrodek pomocy społecznej...

A tam, w rodzinnej wiosce, czarni, biali i siwi wciągnięci w kierat codziennych spraw wiodą swój żywot. Sześć dni pracują w pocie czoła, zaś siódemego klękają przed świętym ołtarzem szepcąc: “Ojcze nasz...Odpuść nam nasze winy...”, po czym wracają do swoich.

sobota, 27 lutego 2010

KAWALERZY DO WZIĘCIA




Niedziela na wsi. Szereg aut przed kościołem. Msza święta. Ksiądz proboszcz głosi kazanie. Cisza, jak makiem zasiał.

Uwaga, uwaga! Moi drodzy, a teraz radosna nowina – zwraca się duchowny do wiernych. Jan Kowalski mając trzydzieści lat zdążył sobie jeszcze znaleźć oblubienicę. Czyż to nie jest piękne?

Wierni z trudem hamują śmiech. Ożywienie w świątyni. Rozglądają się na boki i wymieniają spojrzenia. Ogłoszenie o planowanym ożenku budzi ciekawość i jest tematem komentarzy. Czasami języki potrafią wzniecić pożar...

We wsi jest około dziesięciu kawalerów do wzięcia. Dawno skończyli trzydzieści lat. Mają różną posturę, różne imiona, różną przeszłość, ale łączy ich kawalerski stan. O nich we wsi mówią. Śmieją się z nich, o nich układają dowcipy. Bo inni. Bo nie mają własnych rodzin, bo są wolni jak ptaki. A cóż znaczy mężczyzna bez żony. Bez syna...Chłop bez baby to nie chłop- powiadają mieszkańcy wioski.

Rozmawiam z Ryszardem. Ma 37 lat. Wysoki i barczysty. Na zniszczonej twarzy wypisana nieufność. Chce znaleźć dziewczynę na żonę, ale – jak twierdzi - przeszkadzają mu w tym jego hektary. Raz przywiózł jedną. Popatrzyła na to wszystko i...przestraszyła się. Na polu trzeba robić, a ona bała się zniszczyć swoje aksamitne rączki. Ładna była, ale co z tego?

Teraz dziewczyny chcą być jak lalki - włącza się do rozmowy starszy mężczyzna w brudnym waciaku. Napatrzą się, jak inni żyją w świecie, to i one tak by chciały. Ta telewizja to tylko psuje. Jak kiedyś nie było telewizorów, to i babę na rolę łatwo było znaleźć...


Witek dawno przekroczył czterdziestkę. Kiedyś nawet chciał sią żenić, ale lata uciekły, a chęć przeszła. Zakochał się w wódce. Codziennie chodzi pijany. I dobrze mu z tym.

- Jak zaleję robaka, to nie myślę o niczym.Powiadają: na frasunek dobry trunek. A co tam się będą głowił się o przyszłość? A bo to nie jest napisane w Piśmie Świętym, żeby się nie martwić o dzień jutrzejszy?

A ja już bym się żenił. Młoda czy stara byle od zara - mówi wysoki brunet z filuternym wąsikiem. Przez życie rozmaicie.

W wesoły nastrój wprowadza wszystkich Manio, o którym mówią “głupek”. A mnie baba nie potsebna. Zeby na nią robić? Jesce cego.Sam to sam. Pan u siebie.Ja nie lubie jak sie baba po chalupie plące.

Chociaż jest ciepło, na głowie ma wełnianą czapkę.Nosi ją zawsze. Złośliwi powiadają, że nawet śpi w niej. Zakrywa rude włosy, bo wszyscy się śmieją...Oj, źle odmieńcowi, źle. Nad synem płacze stara matka.

Mnie już pora z tego świata odchodzić, a on nic o sobie nie myśli. Pani, jak kłoda, ani drgnie. Tyle dziewczyn chodzi, a on nic. Tylko wóda i wóda.Nawet denaturat żłopie. Krzyczę na niego, tłumaczę, ale na nic. Zmarnowało mi się dziecko. To przez tych kudysiów. Namawiali go zawsze - Co, nie wypijesz, takiś chłop? - mówili. A on był szczery....

Kawalerzy spotykają się czasem, aby pogadać o swoich sprawach.Nie czytają książek, nie chodzą do kina czy teatru. Mówią, że są niezależni i samowystarczalni. A może miał rację Anzelmo Bucci, który powiedział:”Mężczyźni zawierają związek małżeński nie dlatego żże chcą się żenić, ale dlatego, że to kobiety chcą wyjść za mąż”.