sobota, 13 marca 2010

Jak odbieramy osoby z poczuciem humoru

Osoby z poczuciem humoru są wszędzie mile widziane. Są to tak zwane dusze towarzystwa. Jakakolwiek impreza bez obecności ludzi potrafiących żartować staje się nudna. Człowiek obdarzony poczuciem humoru potrafi wprowadzić w dobry nastrój wszystkich i sprawić, by czuli się lepiej i na luzie. Śmiejąc się i żartując stwarza wokół siebie dobrą atmosferę. Taka osoba szybko zdobywa sympatię otoczenia. Osobie uśmiechającej się szybciej dajemy kredyt zaufania. W Anglii przeprowadzono badania, które miały stwierdzić wpływ uśmiechu barmanki na klienta. Kobiety, które przyjmowały klienta z szerokim uśmiechem automatycznie w ich oczach były wyobrażane jako atrakcyjniejsze. Zatem uśmiech jest czynnikiem sprzyjającym w stosunkach damsko-męskich. Nikt nie chce przebywać w obecności ponuraków i ciągle narzekających na wszystko. Jakby odruchowo tych, którzy pomogą nam czuć się dobrze i rozładują nasze napięcia poprzez żart czy śmiech. Osoby żartujące są postrzegane jako inteligentne i odnoszące sukcesy w życiu.

piątek, 12 marca 2010

Psychologia Zapachu

Psychologia zapachu opiera się w części na sugestywnej mocy, którą posiadają tylko zapachy natury. Poprzez tysiące lat zakodowały się one w głębi naszej psyche. Kadzidła, aromaty, żywice od zawsze towarzyszyły obrzędom religijnym, przyprawy aromatyczne - naszemu pożywieniu, balsamy i napary - leczyły nas.

Psychologia zapachu zależy w pierwszej kolejności od zmysłu powonienia, to znaczy od efektu, który zapach wywołuje działając na system nerwowy i na ludzką psyche, uaktywniając system endokrenny w sposób stały i przewidywalny, tak jak to zostało przedstawione przez uczonych w dziedzinie psychoaromaterapii.

Niektóre prawdziwe aromaty są archetypami języka powonienia i przemawiają do naszej podświadomości w sposób dość elokwentny i bardziej przekonujący niż niejedna rozmowa. Są to aromaty drzew, żywic, zapachy zwierząt, przypraw, kwiatów, cytrusów.

Efekt psychologii zapachu

Od zawsze poeci i filozofowie spekulowali na temat emocjonalnych reakcji wywoływanych przez wonie, ale od niedawna dostępne są badania naukowe na ten temat. Grupa Warwick (Kirk Smith,Van Tolles i Dodd, 1983) przedstawiła poprzez ważny eksperyment możliwość ustabilizowania się trwałego skojarzenia pomiędzy zapachem a stanem duszy, który może być przywoływany w innym czasie podczas percepcji tego samego zapachu. Stan duszy w danym wypadku był negatywny, wprowadzony jako reakcja na stres, ale w tym samym czasie badany sugerował wprowadzenie stanu pozytywnego relaksu według tej metody. W obu przypadkach uwarunkowanie zachodziło na poziomie podświadomości w tym sensie, że obiekty podległe doświadczeniu ignorowały bycie wystawionymi na działanie zapachu.


Faktem jest, że każdy z nas był nieświadomie uwarunkowany już od dzieciństwa określonym zapachem, który należy do naszej kultury zapachowej i jest możliwe, aby poprzez scenografie zapachowe kierować stanem duszy publiczności, używając właśnie tych zapachów.


Łatwo jest na przykład przewidzieć, że zapachy przywołujące wakacje będą miały efekt odstresowujący, a te - które przypominają dom i rodzinę - będą dawały pewność siebie. Możliwe jest przewidzenie efektów wywoływanych przez dużą ilość zapachów, które należą do wspólnego bagażu kultury zapachowej określonej publiczności.


Funkcjonowanie pamięci zapachu jest takie, że pierwsze wspomniane zapachy dotyczące dzieciństwa są silniejsze i mają większą zdolność pobudzania przyjemnych emocji. W efekcie pamięć zapachów nigdy nie zniknie, a jej siła zależy od ważności sytuacji, w której był odbierany zapach w procesie poznawania osób. Najstarsze są pamięci zapachów, które rozbudzają najgłębsze emocje.


Zasady psychologii zapachu

Istnieje prawdziwy alfabet zapachów, który pozwala poznać język komunikacji zapachowej, a efekt psychologii zapachu zależy przede wszystkim od efektu działania woni na system nerwowy i pamięć. Nie ma wątpliwości, że efekt psychologiczny zapachu zależy w dużej mierze od kontekstu, w którym zapach zostaje użyty. Na przykład zapach używany przez ukochaną kobietę będzie miał silny ładunek seksualny. Ten sam zapach we własnej filiżance kawy może spowodować nieprzyjemne odczucie.


Dlatego zapachy są wybierane w pierwszej kolejności w funkcji spektaklu i sytuacji. Wybór scenografii zapachowej zależeć będzie od typu publiczności i jej oczekiwań. Perfumowanie koncertu rockowego zapachami niebiańskimi i relaksującymi byłoby błędem. Publiczności rockowej spodobają się zapachy agresywne, kontestujące i tonizujące, takie jak patchouli,cytryna, mięta i inne zapachy preferowane przez młodych.


Intensywność zapachu jest bardzo ważna i błędem jest użycie nadmiernej jego dozy. Często przyjemność zapachu zmienia się w swojej intensywności. Koncert zapachów winien zacząć się od woni rozcieńczonych, by potem przybierać na intensywności.

poniedziałek, 8 marca 2010

ACH, TEN CENNY CZAS

Często bezmyślnie tracimy czas nie zdając sobie z tego wcale sprawy. Każdy z nas ma tą samą ilość czasu. Doba liczy 24 godziny. Jednak mała ilość ludzi potrafi szanować. Większość trwoni czas. Należy inwestować w czas. Powinien on być zaplanowany, zagospodarowany. Odpowiedni terminarz w formie papierowej może tu być pomocny. Należy zapisywać w nim to, co mamy do zrobienia następnego dnia. Realizacja zadań pozwala na lepsze samopoczucie i poczucie kontroli nad naszym życiem. Satysfakcja z wykonanych zadań daje nam radość. W planowaniu czasu należy zdać sobie sprawę z własnych priorytetów. Nad nimi należy skoncentrować się i nie rozdrabniać się na kawałki. Dobrym zwyczajem jest zawsze wieczorem zapisanie sobie kilka zadań do zrobienia następnego dnia. Zaraz po przebudzeniu się spoglądamy na kartkę papieru i realizujemy nasz plan. Wykonane zadanie skreślamy. Taka prosta czynność wyrabia w nas dyscyplinę. Przez kilka tygodni powinnyśmy się zmuszać, potem będzie to dla nas automatyczne, ponieważ wykształcą się nawyki.

wtorek, 2 marca 2010

RUDZIELEC - chłopiec do bicia




Szybko przyszedł na świat. Urodził się w domu. Pierworodny syn, spadkobierca rodzinnego majątku. Spełniło się marzenie ojca. Zapanowała radość.Taka jak wszędzie, gdy pojawi się nowy człowiek. Niemowlę było ruchliwe: wierzgało nóżkami i kręciło główką. Mijały dni. Brzdąc rósł zdrowo i nie chorował. Reagował już uśmiechem na bliskich. Był ciekawy wszystkiego. Patrzył często na coś lub na kogoś z otwartą buzią. Rodzice cieszyli się z jedynaka i patrzyli na niego jak na obrazek. Kiedy pewnego dnia zauważyli, że ich malec ma włosy koloru płomieni, wpadli w rozpacz. Na wsi ludzie nie lubią takich. Nie tolerują innych od siebie. Jak tylko zaczął chodzić, dzieciaki z sąsiedztwa spostrzegły jego czerwoną główkę.

-Czerwonogłowiec! Czerwonogłowiec! Łap nas! - krzyczały.

Józio (bo tak miał na imię) ganiał dziecięcą ferajnę. Rzucał w nią nawet kamieniami. Podobne sceny powtarzały się częściej. Zapomniano o pięknym imieniu, jakie nadano chłopcu przy chrzcie. Zwali go: Rudy. Wszystkich drażniła jego odmienność.Jeden rudy wśród tylu białych, czarnych i siwych. Czuł że nie jest akceptowany pśrodowisko. Intuicyjnie wyczuwał też niepokój rodziców, którzy chcieli mieć inne dziecko.
Kiedy zaczął uczęszczać do szkoły, podwoiły się problemy. Chłopak miał słabą pamięć, nie potrafił nawet odwzorować literki i przesylabizować słowa. Badania psychologiczne stwierdziły niedorozwój umysłowy. Repetowałł pierwszą klasę. Nauczyciele łudzili się, że będzie lepiej. Matka nie chciała go oddać do szkoły specjalnej.

Mój syn nie jest taki głupi, to nauczyciele zawzięli się na niego – powtarzała z uporem.

Józio był bardzo żywotny. Na przerwach wszczynał bójki. Zawsze szukał słabszych. Łapał dzieciaki za szyję i próbował je dusić. Dyżurujący nauczyciele wciąż interweniowali. A do nich też miał wrogi stosunek.Wyczuwał ich pogardliwe spojrzenia, wyzywanie do tablicy i kpiny wobec całej klasy. Powszechny śmiech budziła wełniana czapka szczelnie ukrywająca włosy. Złośliwcy zrywali ją z głowy, aby ujrzeć co się pod nią kryje. Rudy bronił się i wykrzykiwał niencenzurouwalne słowa. Czasami nawet płakał z tego powodu. Nie chciał chodzić do szkoły. To było jego piekło. Małoooo kto wiedział, cierpi. Uznawano go często za winnego.Stawiano na środku korytarza na apelu i wtedy padały słowa krytyki. Stojąc obok dyrektorki czuł się bohaterem.Wszyscy patrzyli na niego i czekali na karę dla Józia.

Nie skończył nawet podstawówki, ani szkoły specjalnej. Nie nauczył się żadnego zawodu. Pomagał rodzicom w gospodarstwie. Miał niezłą tężyznę fizyczną. Ludzie najmowali go do różnych prac polowych. A po skończonej robocie była wódka i kpiny.

Rudy! Zdejm czapkę, bo się spalisz!

Rudy, ja ci znajdą dobrą babę, bo już czas się żenić!

Upijali go, a potem wesoło rechocząc słuchali jego intymnych zwierzeń.Był takim chłopcem do bicia...

Kiedy zmarła Józiowi matka, nawet nie płakał na pogrzebie.Był jakiś obojętny, otępiały i skryty. Patrzył gdzieś przed siebie, gdy trumnę z ciałem wrzucano do dołu, tak jakby nic nie czuł.

Po śmierci rodzicielki dom zrobił się pusty i mroczny. Nie było komu ugotować i posprzątać. I tego uśmiechu - jak chleba powszedniego - zabrakło. Tuż pod sufitem w rogach pająki zrobiły sobie sieci. Nazlatywałooo się mnóstwo much...

Któregoś dnia wieczorną ciszę przerwał krzyk.

Ludzie !!! Ludzie!!! Pali się!!!!

Wszyscy wybiegli ze swych domów z rozkołatanymi sercami. Najpierw spojrzeli na własne zabudowania, a potem wypadli na drogę. Płonęła stodoła rodziców Józia. Rozszalały się płomienie.W tłumie stał też Rudy i śmiał się histerycznie. Szybko zorientowano się, kto jest winowajcą. Umieszczono go potem w Szpitalu Psychiatrycznym w Łukowie. Ludzie jeszcze długo rozmawiali o pożarze i o tym, który podpalił.Nazywają go wariatem.Mówią, że stracił rozum, że szatan go opętał.Boją się, że spali całą wieś tak jak obiecał.Chcą go ukarać.Ktoś z tłumu krzyczał, by go wrzucić w ogień, bo przercież wszystkich spali.

Tu w szpitalu Józio czuje się kimś. Chodzi zamaszyście i udaje ważnego.N a nagłowie nie ma już czapki. Szuka kontaktu z innymi.Ma też własne pragnienia, marzenia, radości i kłopoty, ale komu ma się zwierzyć.Ojciec już nie żyje.Nie ma do kogo.Chyba przyjdzie mu zostać w szpitalu, albo zajmie się nim jakiś ośrodek pomocy społecznej...

A tam, w rodzinnej wiosce, czarni, biali i siwi wciągnięci w kierat codziennych spraw wiodą swój żywot. Sześć dni pracują w pocie czoła, zaś siódemego klękają przed świętym ołtarzem szepcąc: “Ojcze nasz...Odpuść nam nasze winy...”, po czym wracają do swoich.