sobota, 27 lutego 2010

KAWALERZY DO WZIĘCIA




Niedziela na wsi. Szereg aut przed kościołem. Msza święta. Ksiądz proboszcz głosi kazanie. Cisza, jak makiem zasiał.

Uwaga, uwaga! Moi drodzy, a teraz radosna nowina – zwraca się duchowny do wiernych. Jan Kowalski mając trzydzieści lat zdążył sobie jeszcze znaleźć oblubienicę. Czyż to nie jest piękne?

Wierni z trudem hamują śmiech. Ożywienie w świątyni. Rozglądają się na boki i wymieniają spojrzenia. Ogłoszenie o planowanym ożenku budzi ciekawość i jest tematem komentarzy. Czasami języki potrafią wzniecić pożar...

We wsi jest około dziesięciu kawalerów do wzięcia. Dawno skończyli trzydzieści lat. Mają różną posturę, różne imiona, różną przeszłość, ale łączy ich kawalerski stan. O nich we wsi mówią. Śmieją się z nich, o nich układają dowcipy. Bo inni. Bo nie mają własnych rodzin, bo są wolni jak ptaki. A cóż znaczy mężczyzna bez żony. Bez syna...Chłop bez baby to nie chłop- powiadają mieszkańcy wioski.

Rozmawiam z Ryszardem. Ma 37 lat. Wysoki i barczysty. Na zniszczonej twarzy wypisana nieufność. Chce znaleźć dziewczynę na żonę, ale – jak twierdzi - przeszkadzają mu w tym jego hektary. Raz przywiózł jedną. Popatrzyła na to wszystko i...przestraszyła się. Na polu trzeba robić, a ona bała się zniszczyć swoje aksamitne rączki. Ładna była, ale co z tego?

Teraz dziewczyny chcą być jak lalki - włącza się do rozmowy starszy mężczyzna w brudnym waciaku. Napatrzą się, jak inni żyją w świecie, to i one tak by chciały. Ta telewizja to tylko psuje. Jak kiedyś nie było telewizorów, to i babę na rolę łatwo było znaleźć...


Witek dawno przekroczył czterdziestkę. Kiedyś nawet chciał sią żenić, ale lata uciekły, a chęć przeszła. Zakochał się w wódce. Codziennie chodzi pijany. I dobrze mu z tym.

- Jak zaleję robaka, to nie myślę o niczym.Powiadają: na frasunek dobry trunek. A co tam się będą głowił się o przyszłość? A bo to nie jest napisane w Piśmie Świętym, żeby się nie martwić o dzień jutrzejszy?

A ja już bym się żenił. Młoda czy stara byle od zara - mówi wysoki brunet z filuternym wąsikiem. Przez życie rozmaicie.

W wesoły nastrój wprowadza wszystkich Manio, o którym mówią “głupek”. A mnie baba nie potsebna. Zeby na nią robić? Jesce cego.Sam to sam. Pan u siebie.Ja nie lubie jak sie baba po chalupie plące.

Chociaż jest ciepło, na głowie ma wełnianą czapkę.Nosi ją zawsze. Złośliwi powiadają, że nawet śpi w niej. Zakrywa rude włosy, bo wszyscy się śmieją...Oj, źle odmieńcowi, źle. Nad synem płacze stara matka.

Mnie już pora z tego świata odchodzić, a on nic o sobie nie myśli. Pani, jak kłoda, ani drgnie. Tyle dziewczyn chodzi, a on nic. Tylko wóda i wóda.Nawet denaturat żłopie. Krzyczę na niego, tłumaczę, ale na nic. Zmarnowało mi się dziecko. To przez tych kudysiów. Namawiali go zawsze - Co, nie wypijesz, takiś chłop? - mówili. A on był szczery....

Kawalerzy spotykają się czasem, aby pogadać o swoich sprawach.Nie czytają książek, nie chodzą do kina czy teatru. Mówią, że są niezależni i samowystarczalni. A może miał rację Anzelmo Bucci, który powiedział:”Mężczyźni zawierają związek małżeński nie dlatego żże chcą się żenić, ale dlatego, że to kobiety chcą wyjść za mąż”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz